Mając w pamięci inne uwagi, którymi dzielę się na łamach portalu, chciałbym podjąć kolejny wątek, który ma w mojej ocenie znaczenie w uczciwym całościowym zarysowaniu modelu funkcjonowania spółdzielni mieszkaniowych. Te zagadnienie to systemowe eksmisje.

Zaznajamiając się ze skalą korzyści, jakie czerpią z zarządzania spółdzielniami jej włodarze, szczególnie niesprawiedliwym wydają się mi sytuacje medialnego “profesjonalnego” szczucia i poniżania ludzi, którzy z powodu bezrobocia, śmierci lub choroby żywiciela, nie są w stanie sprostać częstokroć niezasadnie wysokim czynszom narzucanym przez prezesów stanowiące otoczenie tego procesu. Zaufane (na przykład dzięki sowitym wynagrodzeniom za reklamy opłacanym przez włodarzy spółdzielni) lokalne media potrafią wręcz atakować zadłużonych oskarżając ich, że np. jeżdżą mercedesami (nie wspominając już, że tanimi – także w utrzymaniu z racji żywotności – wieloletnimi modelami), że wolą wczasy niż zapłacenie czynszu (bo raz w roku zdarzy im się wyjechać na weekend poza wprawiające w depresyjne stany blokowisko), że są generalnie cwaniakami i oszustami żyjącymi na koszt innych.

Te szczucie ma w mojej opinii swój cel: wewnętrzne antagonizowanie spółdzielczej społeczności, upodlenie, poniżenie, odebranie zadłużonym godności i poczucia własnej wartości, co nie tylko tanią sensacją przynosi zysk i zasięg samemu medium, ale jest także użytecznym narzędziem zarządzania społecznością przez włodarzy spółdzielni. Atakowanie słabszych członków “molocha” i wręcz nawoływanie do nienawiści ma też na celu psychiczne złamanie zadłużonych i odseparowanie ich od reszty społeczności jako elementu gorszego, wymagającego chirurgicznego eksmisyjnego usunięcia.

Medialne potępienie i w skutkach wykluczenie wśród lokalnej społeczności jest bardzo pomocne w prowadzonych postępowaniach egzekucyjnych i eksmisyjnych. Zadłużeni żyją w poczuciu bycia gorszymi i odrzuconymi, nie mają woli i odwagi bronić się przed sądami. Nie mają też co liczyć na pomoc zewnętrzną, będąc publicznie napiętnowanym marginalnym elementem, z legitymizacją społeczną słuszności i potrzeby ich odseparowania. Na próżno szukać w spolegliwych, zaufanych mediach informacji o możliwym odpracowaniu zadłużenia czy zamianie mieszkań. Brakuje także treści o możliwościach obrony przed zaplanowanym zaborem lokalu lub ostrzeżeń przed zagrożeniami wynikających z nieodbierania korespondencji z sądu. Propaganda skupia się na napiętnowaniu mniej zaradnych, którzy popadli w tarapaty finansowe.

Powyższe skłaniają mnie do refleksji, że wartość człowieka w spółdzielni sprowadza się często do jego ekonomicznej użyteczności dla prezesa lub molocha instytucjonalnego i stojącej za nim grupy interesu sensu largo. Jeżeli spółdzielca zachoruje lub straci pracę, a zajmowany przez niego lokal przestaje generować dochody, wówczas staje się całkowicie nieprzydatny dla systemu.

Sądzę, że postkomunistyczna spółdzielnia jest zatem rodzajem przedsiębiorstwa klastrowego czerpiącego zyski z udostępniania lokali i ekonomicznej eksploatacji zamieszkującej w nich ludności, a w którym brak dochodów z wpływów czynszowych jest kompensowany zyskami z metodycznych postępowań sądowych o zapłatę i korzyściami z przejmowania oraz licytacji lokali. Windykacyjny aparat molocha w toku czynności ocenia ekonomiczną przydatność lokatora, perspektywy egzekucji oraz prognozuje kiedy najbardziej wydajnie będzie dokonać eksmisji i zasiedlić opróżniony lokal nowym płatnikiem.

Powtórzę, że znaną mi przyjętą normą jest, że na żadnym etapie windykacji nie pada propozycja odpracowania zadłużenia lub np. spłaty przez zamianę lokali. W postkomunistycznej machinie nie ma miejsca na troskę o człowieka i zasady spółdzielczości rozumiane jako zrzeszanie się w celu samopomocy i rozwoju. Schedą po PRL jest brutalny wyzysk i maksymalna eksploatacja najuboższej ludności poprzez traktowanie jednostki wyłącznie jako źródła dochodu.

W spółdzielniach – “molochach” procesy o zapłatę i eksmisje są działaniem wręcz przemyślanym systemowo. Liczba pozwów w podmiotach liczących powyżej 10 tys. członków w skali roku sięga nawet 200-300. Wyroki nakazowe (z reguły zapadające proceduralnie w trybie nieprocesowym ze względu swej natury) dają łącznie sumy w setkach tysięcy złotych. Gdy prezesi działają operatywnie to w dziesiątkach należy też liczyć wyroki eksmisji.

Raz jeszcze, żeby pełniej zobrazować sytuację, prezentuję, jak takie procesy wyglądają w wartościach mierzonych złotówką. Tylko stawki minimalne kosztu zastępstwa procesowego w zależności od wartości przedmiotu sprawy wynoszą:

1) do 500 zł – 60 zł
2) powyżej 500 zł do 1.500 zł – 180 zł
3) powyżej 1.500 zł do 5.000 zł – 600 zł
4) powyżej 5.000 zł do 10.000 zł – 1.200 zł
5) powyżej 10.000 zł do 50.000 zł – 2.400 zł
6) powyżej 50.000 zł do 200.000 zł – 3.600 zł
7) powyżej 200.000 zł – 7.200 zł

Najbardziej opłaca się chwilę poczekać i pozywać lokatora do sądu przy nagromadzonym przez niego zadłużeniu o wartości powyżej 10 tys. złotych bo wówczas minimalne zasądzone wynagrodzenie za jedną instancję to 2400 zł – “łatwa” kasa bez ryzyka i bez wysokiego nakładu pracy. Opłaca się więc metodycznie wytaczać sprawy, a eksmitować dopiero wtedy, gdy wygenerowane koszty będą zbliżać się do wartości licytacyjnej lokalu. Żaden bank nie oferuje zysku na poziomie 24% od ulokowanych 10 tysięcy. Czytelnicy mogą podliczyć na jakie kwoty sumuje się “zysk” ze wspomnianych ok. 200 spraw rocznie w dużej spółdzielni – “molochu”.

Proceder to jednak nie tylko zyski z zastępstwa procesowego. Zarabiają też komornicy. Zarabia się na odsetkach i na dysponowaniu przejętymi lokalami – można np. je sprzedać podstawionym ludziom ze swojego otoczenia za np. 1/3 ceny rynkowej i później zarabiać na wynajmie.

Sądzę, że w dalszych pracach nad zmianami prawa, które uważam za potrzebne, powinno się dołożyć staranności w zapisaniu definicji wartości i celów spółdzielczości, a w szczególności jej społecznej i ekonomicznej roli w kształtowaniu warunków życia ludności. Uważam, że w obecnym stanie prawnym zarządy spółdzielni – “molochów” żerują na ubezwłasnowolnieniu lokatorów i wyniszczają ich ekonomicznie metodycznymi procesami o zapłatę motywowanymi wyłącznie chęcią osiągnięcia dodatkowego zysku.

Część mieszkańców spółdzielni blokowisk wpędzona w pułapkę spirali zadłużenia, po późniejszej eksmisji i ograbieniu z dorobku życia, z reguły przez wyniszczenie ekonomiczne i psychiczne często nie jest już w stanie się podnieść i wrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Staje się czasem nawet do końca życia klientelą pomocy społecznej i jest bardziej podatna na wszelkiego rodzaju patologie towarzyszące wykluczeniu: przestępczość, alkoholizm, przemoc w rodzinie. Nieodwracalnej, strasznej i nienaprawialnej krzywdy doznają także dzieci w rodzinach bezrobotnych poddawanych metodycznej windykacji i eksmisji. Urazy psychiczne jakich doznają, gdy komornik zabiera mienie i wyrzuca z rodzinnego domu, trwale determinują ich przyszłe życie i zachowania. W przyszłości jako osoby dorosłe mają obniżoną samoocenę i trudności z adaptacją społeczną.

Podsumowując, należy uznać, że opisania działalność bezwzględnych nomenklaturowych grup interesu ze spółdzielni ukierunkowana na maksymalizację zysków z procederu eksmisyjnego godzi zarówno w interes społeczny, jak i państwa, ponieważ oprócz osobistej krzywdy jednostek generuje koszty samorządowe i państwowe wymuszając sztuczne zapotrzebowanie na lokale socjalne, zwiększenie nakładów na pomoc społeczną i zwalczanie przestępczości. Polityka eksmisyjna powoduje olbrzymie koszty ekonomiczne, sztucznie wymusza nakłady na pomoc społeczną w zakresie dostarczania lokali socjalnych, finansowania pomocy żywnościowej i materialnej oraz zwalczania patologii dynamicznie rosnących w środowisku wykluczonych. Zarabianie na krzywdzie najuboższych i prowokowanie eksmisji dla zysku nie powinno mieścić się w normach państwa prawa, a przede wszystkim idei spółdzielni mieszkaniowej jako swego rodzaju grupy samopomocowej zwłaszcza mającej w opiece tych najsłabszych i najmniej zaradnych.

 

Autor: Stanisław Bartnik

Powyższy tekst prezentuje opinię Autora. NIW-CRSO nie jest odpowiedzialny za sposób wykorzystania zawartych w nim informacji.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych na lata 2022-2033.