W spolaryzowanym społeczeństwie, które na wolnym rynku idei podzieliło się według niezliczonych doktryn, ideologii i światopoglądów, łatwo znaleźć różnice. O wiele trudniej wskazać to, co łączy i przynosi korzyści całemu społeczeństwu. Tym większa jest wartość użytecznych koncepcji, które można wdrażać z dala od linii politycznego frontu. Do takich idei bez wątpienia zalicza się spółdzielczość, która od przeszło dwóch wieków realizowana jest z pożytkiem społecznym i ekonomicznym przez różne środowiska. Gdzie szukać historycznych oraz ideowych źródeł idei spółdzielczej, a także jej nieprzemijającej wartości, również współcześnie?

Formy zbliżone do nowożytnej spółdzielczości swoimi korzeniami sięgają starożytności. Dopatrywać się ich można w zrzeszeniach dzierżawców i rzemieślników w Egipcie czy w żydowskich zrzeszeniach pasterskich. W średniowiecznych miastach istniały cechy i gildie, na wsiach często funkcjonowały pochodzące jeszcze z czasów plemiennych wspólnoty rodowe, jak np. południowosłowiańskie zadrugi. Charakteryzowały się wspólnotowością oraz demokratyzmem w podejmowaniu decyzji. Wszystkie one pełniły nie tylko funkcje ekonomiczne, ale również społeczne; opierając się na wzajemnej pomocy, wspierały uboższych członków, zabezpieczały przed losowymi nieszczęściami, a wreszcie pełniły funkcje obronne.

Wiek XVIII, idee oświeceniowe, liberalizm i rozpoczynająca się rewolucja przemysłowa doprowadziły do erozji społeczno-ekonomicznego ładu, który w dużej mierze właśnie na tych formach korporacyjnych się opierał. Ideologia liberalna zakładała potrzebę zniesienia wszelkich ciał pośrednich pomiędzy jednostką a pracodawcą, gdyż tylko wtedy możliwe jest ziszczenie się w pełni zasady swobody umów. Z tego powodu rewolucyjna Francja uchwaliła w 1791 r. ustawę znaną jako Loi Le Chapelier (od nazwiska prezentującego ją polityka), która znosiła cały system cechów i gildii oraz zakazywała jakichkolwiek nowych form stowarzyszeń robotniczych. Idee te legły u podstaw XIX-wiecznego kapitalizmu, który zapamiętany został jako okres brutalnego wyzysku, owocującego narodzinami ruchów rewolucyjnych dążących do całkowitego obalenia gospodarki kapitalistycznej.

Pierwsze próby zakładania spółdzielni trwały już od ostatnich dekad XVIII stulecia i kontynuowane były w wieku XIX. Były to jednak próby sporadyczne i nietrwałe. Ukierunkowane na ograniczenie wyzysku, sprowadzały się do sprzedaży po cenie kosztów własnych, przez co nie była wypracowywana nadwyżka umożliwiająca rozwój spółdzielni. Przełom nastąpił w 1844 r., gdy rozwijające się teorie spółdzielczości spotkały się z praktyką i w angielskim Rochdale narodziło się Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów – pierwsza trwała spółdzielnia. 

Zasady zwane roczdelskimi (od Rochdale) do dziś definiują istotę spółdzielni. Charakter tej formy kooperacji przewidywał szersze horyzonty działania niż tylko obrót gospodarczy, co wkrótce zaowocowało kasą oszczędnościową, ubezpieczeniami, a także wsparciem kredytowym. Istotny był również demokratyczny charakter spółdzielni, który skupiał się nie tylko na uprawnieniach decyzyjnych spółdzielców, ale również na obowiązkach wobec spółdzielni. Dbano o handlową rzetelność, redukowano koszty, a obrót prowadzony był jedynie przy pomocy gotówki, co likwidowało ryzyko związane z ewentualną niewypłacalnością, a tym samym stratami finansowymi spółdzielni. 

Tym, co zdecydowanie wyróżniało Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów spośród dotychczasowych prób było zaakcentowanie kulturalno-oświatowego charakteru działalności. Ten aspekt był realizowany za pomocą zebrań, odczytów, zabaw, konkursów, tworzenia bibliotek, a wszystko to utrzymywane było z przeznaczonej na ten cel niewielkiej części nadwyżki wypracowywanej przez spółdzielnię (większość nadwyżki była rozdzielana pomiędzy spółdzielców).

Chociaż globalnie przyjęło się Rochdale uważać za kolebkę spółdzielczości, to z polskiej perspektywy nie sposób tego punktu widzenia nie kwestionować, ponieważ za jedną z pierwszych udanych prób urzeczywistnienia tej koncepcji można uznać powołane w 1816 r. przez Stanisława Staszica Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze Ratowania się Wspólnie w Nieszczęściach. Staszic nadał część swoich ziem łącznie kilkuset chłopom jako wieczystą dzierżawę z prawem dziedziczenia, z zastrzeżeniem obowiązku respektowania zasad Towarzystwa. Do śmierci fundatora chłopi zobowiązani byli płacić czynsz za dzierżawę ziemi, część wyodrębnionych do celów Towarzystwa dóbr pozostała własnością wspólną. Z rocznej składki dzierżawców prowadzona była także działalność gospodarcza, społeczna oraz oświatowa. 

Powołany został bank, który opierał się na dochodach z własności wspólnej i odpowiedzialny był za finansowanie pożyczek na cele inwestycyjne członków Towarzystwa. Organizacja spełniała również takie funkcje, jak pomoc w wypadkach losowych, opieka nad chorymi, starszymi lub sierotami, prowadzenie szkolnictwa i przyznawanie stypendiów. Tym, co można uznać ze element odróżniający od późniejszej spółdzielczości roczdelskiej jest ograniczony demokratyzm działalności Towarzystwa (początkowo dziedziczny, następnie mianowany przez władze administracyjne wójt jako przewodniczący Towarzystwa)

W Polsce niepodległej za cezurę rozpoczynającą nowy okres można uznać rok 1920, gdy przyjęta została ustawa ujednolicająca przepisy o spółdzielniach (przychylna w swoich rozwiązaniach postulatom samych spółdzielców), do tej pory różniące się w zależności od obszaru byłych zaborów. Rozwijają się spółdzielnie rolnicze, spożywcze, a także mieszkaniowe. Istotną przeszkodą są czasy wielkiego kryzysu, który ten rozwój przerywa – wznowienie następuje dopiero w ostatnich latach II RP. Od 1935 r. notuje się ponowny progres, a także wzrost obrotów spółdzielni działających w ówczesnej Polsce. Rok wcześniej przyjęto nową ustawę, która regulowała funkcjonowanie spółdzielni (np. kontrola rządu odnośnie do celowości powstania i wymagana zgoda właściwego ministra przed rejestracją), co do zasady jednak nie przeszkadzała ich funkcjonowaniu. Ingerencja rządów sanacyjnych w spółdzielczość opierała się głównie na promowaniu osób o prorządowej orientacji w organach spółdzielni.

Spółdzielczość z powodzeniem rozwijała się w całej Europie przez XIX w., doskonale radząc sobie podczas I wojny światowej, w obliczu której spółdzielnie jawiły się jako całkiem rozsądny sposób przetrwania wojennych trudności ekonomicznych. Okres powojenny oraz wielki kryzys pod względem ekonomicznym spółdzielnie przetrwały dość stabilnie, jednak traciły swoich członków na rzecz biznesów prywatnych. W okresie późniejszym wiele spółdzielni nie było w stanie konkurować z wielkimi spółkami, jednak te z nich, które potrafiły się dostosować do realiów rynku z powodzeniem radzą sobie do dzisiaj, również w skali globalnej. 

Fundamenty ideowe

U podstaw ruchu spółdzielczego leżą bez wątpienia kwestie ekonomiczne, jednak zaangażowanie wynikało również z przesłanek ideowych, co często znajdowało odzwierciedlenie w sposobie realizacji koncepcji spółdzielczych. Żywe zainteresowanie omawianą formą współdziałania obecne było w rodzącym się wówczas socjalizmie. Część przedstawicieli tego kierunku przyszłe formy organizacji społeczno-ekonomicznej widziała właśnie w formie niewielkich zrzeszeń.

Jednym z ideologów socjalistycznych tego nurtu był Charles Fourier, twórca koncepcji osiedli zwanych falansterami, w których funkcjonowałyby społeczności zwane falangami. W założeniu opierać się to miało na wspólnocie pracy, a także organizacji pozostałych aspektów życia, z kulturą i oświatą włącznie. Należy przy tym zaznaczyć, że koncepcja ta była daleka od założeń całkowitej równości, ponieważ podział dochodu miał być nierównomierny, zależny od takich aspektów, jak kapitał, wkład pracy i talent członków falangi.

Inną z czołowych postaci tego nurtu był Robert Owen, który próbował w Anglii tworzyć komuny wytwórcze oparte na równym podziale dochodów lub też podziale proporcjonalnym do pracy i z demokratycznym zarządem. Podobnie jak w przypadku projektów Fouriera, wspólnoty te nie cechowały się trwałością, a najdłuższa z funkcjonujących zakończyła swój żywot zaledwie po kilku latach.

Na wzmiankę zasługuje również spółdzielczość w optyce marksistowskiej. Marks co do zasady pozytywnie wypowiadał się na ten temat, przy zastrzeżeniu, że traktował to jako pewien etap, nie zaś cel sam w sobie. Krytykował teorie zakładające przekształcenie w ten sposób ustroju kapitalistycznego. Traktował spółdzielczość jako cenne doświadczenie ze względu na aktywizm robotniczy, kolektywizm oraz formę walki klasowej robotników. Spółdzielnie były również tworem bardzo odległym od marksistowskich koncepcji industrializacji oraz gospodarki planowej, które musiały zakładać powstanie ogromnych zakładów przemysłowych. Ponadto w krytyce zarzucano spółdzielniom, że w rzeczywistości kapitalistycznej ulegają one regułom tego systemu i prędzej czy później zaczynają funkcjonować na sposób kapitalistyczny – innymi słowy, rynek wymusza te reguły i w efekcie robotnik wraca do stanu, z którego chciał się wydostać poprzez spółdzielczość.

Idee takie nie były jednak obszarem zainteresowania wyłącznie ideologów socjalistycznych. Spółdzielczość wykazuje pewne cechy wspólne z tradycyjnymi rodzajami wspólnot wytwórczych, a także z organicznym modelem społecznym wywodzącym się ze średniowiecza. Katolicy dość szybko zorientowali się, że liberalny model gospodarczy wyrządza znacznej części społeczeństwa ogromne szkody nie tylko natury ekonomicznej, ale również kulturalnej oraz religijnej. Robotnik przybywający do miasta wyrwany był ze swojej naturalnej społeczności, pracował kilkanaście godzin dziennie w wycieńczających warunkach, przez co zaniedbywał rodzinę, a także elementarne praktyki religijne, nie mówiąc już o choćby szczątkowym życiu kulturalnym. 

Warto zauważyć różnice między statusem robotnika a rzemieślnika funkcjonującego w systemie korporacyjnym. Ten pierwszy migrował często ze wsi nie mając do zaoferowania nic poza pracą, wynajmował się u fabrykanta, pracował często ponad swoje siły, otrzymywał niewielką zapłatę, nie pozwalającą mu na nic więcej niż pokrycie podstawowych potrzeb życiowych. Rzemieślnik natomiast przechodził drogę edukacji w warsztacie innego rzemieślnika, aż wreszcie zyskiwał tytuł pełnoprawnego mistrza, by z czasem, dzięki własnemu wysiłkowi, rozpocząć pracę w swoim warsztacie. Tym samym rzemieślnik był drobnym przedsiębiorcą posiadającym własność, robotnik zaś jedynie siłą najemną.

Kwestia własności stanowi istotny element nie tylko katolickiej myśli spółdzielczej, ale katolickiej nauki społecznej w ogóle. Zarówno Pius XI, a czterdzieści lat wcześniej Leon XIII zauważali, że własność prywatna stanowi instytucję pozwalającą nie tylko na materialne zabezpieczenie chrześcijańskich rodzin, ale też pewną niezależność, której nie mają robotnicy, tracący środki do życia z dnia na dzień w przypadku utraty pracy. Stąd też dążenie do upowszechniania własności obecne w ideach opartych na katolickiej nauce społecznej, takich jak dystrybucjonizm. Dystrybucjoniści, do których zaliczał się katolicki publicysta i powieściopisarz Gilbert Keith Chesterton (1874-1936), zakładali rozdrobnienie własności w miejsce wielkich przedsiębiorstw, tak aby podstawę systemu ekonomicznego stanowiły niewielkie, rodzinne firmy. Te zaś stanowiłyby podstawę zrzeszania się w różnego rodzaju kooperatywy, w tym również spółdzielnie.

Odwołaniem do katolickich źródeł spółdzielczości jest działalność Stanisława Staszica, katolickiego kapłana. Wynikający z chrześcijańskiego solidaryzmu rozwój spółdzielczości było również dziełem Friedricha Wilhelma Raiffeisena, zakładającego kasy pożyczkowe (podobnie jak Franciszek Stefczyk na ziemiach polskich). Jeśli przyjrzymy się rozwojowi spółdzielczości na polskiej ziemi w XIX w., to znaczna część tego dzieła jest zasługą księży katolickich lub też zaangażowanych społecznie katolików, przy czym o ile w Galicji oraz Kongresówce miało to przede wszystkim sens ekonomiczny, to w zaborze pruskim chodziło również o przetrwanie polskiego etnosu w zalewie pruskiej kolonizacji. O tym, jak było to skuteczne pisał niemiecki rewolucyjny konserwatysta Edgar Julius Jung, który wskazywał na sukcesywne ekonomiczne wypieranie Niemców z terenów Wielkopolski

Spółdzielczość lokalna i globalna

Aktualne pozostaje pytanie, czy idea spółdzielczości ma jakikolwiek sens dzisiaj, w dobie kapitalizmu wielkich korporacji i międzynarodowego kapitału? Istnieją przykłady, które udowadniają, że nie tylko można działać w tej formule, ale również da się w ten sposób odnosić sukcesy w skali globalnej. Właśnie w tym międzynarodowym aspekcie warto przytoczyć kazus baskijskiego przedsiębiorstwa Mondragon.

Historia tej firmy zaczyna się niedługo po zwycięstwie sił narodowych w hiszpańskiej wojnie domowej i wiąże się z przybyciem katolickiego księdza José Marii Arizmendiarrieta do baskijskiego Mondragón, gdzie wkrótce założył szkołę techniczną, w której kształciły się przyszłe kadry. W ten sposób w 1955 r. założył pierwszą spółdzielnię, w kolejnych latach powstały następne. W 1986 r., mając perspektywę wstąpienia Hiszpanii do Wspólnoty Europejskiej, założono kooperatywę Mondragon łączącą te spółdzielnie. Kolejne dekady to dynamiczna ekspansja firmy na całym świecie, gdzie zakłada swoje filie, zachowując swój spółdzielczy charakter. Firma wciąż pozostaje demokratyczną spółdzielnią, dba przy tym o godziwe zarobki pracowników, a także ogranicza nadmierne dysproporcje płac między pracownikami a kadrą zarządzającą.

Innym przykładem działającej spółdzielczości mogą być chorwackie zadrugi, które wywodzą się ze wspomnianych już tutaj tradycyjnych form południowosłowiańskich spółdzielczości, jednak w swej strukturze kierują się współczesnym rozumieniem tego terminu. O funkcjonowaniu chorwackich zadrug w branży winiarskiej wspominał na swoim kanale YouTube Robert Makłowicz, wskazując na zalety tej formy działalności. Pozwala ona funkcjonować drobnym rolnikom, którzy dzięki współpracy są w stanie prowadzić handel pod wspólną marką, a także utrzymywać jednolitą jakość produkcji. W ten sposób zasięg ich działalności nie jest ograniczony wyłącznie do lokalnych sklepów i restauracji, przekracza granicę i pozwala trafiać do większych partnerów biznesowych.

Ponad podziałami?

Przytoczone przykłady dowodzą, że spółdzielczość działa i ma się dobrze, a w XXI w. jej idea jest daleka od zmierzchu. Warto przyjrzeć się bliżej ruchowi spółdzielczemu i wspierać jego rozwój. Kooperacja pozwala małym graczom urosnąć w siłę niezbędną do tego, by rzucić wyzwanie tym większym. Ponadto, jak zwraca uwagę Rafał Łętocha, spółdzielczość pozostaje ponad podziałami, nie jest więc to wyłącznie koncept katolicki czy też socjalistyczny. Pozwala zatem budować struktury ponad podziałami światopoglądowymi, a tych przecież mamy dziś aż nadto. Z drugiej strony nic nie szkodzi temu, by również według takiego klucza łączyć się we wspólnej pracy, przecież kooperacja jest głęboko zakorzeniona w tradycyjnych społecznościach. Różne formy zrzeszeń prowadzą działalność kulturalną i wychowawczą, dlatego spółdzielczość może stanowić istotny wkład w zachowanie i propagowanie tradycyjnych wartości zawartych w danej kulturze. 

Nie sposób pominąć faktu, że spółdzielczość nie musi służyć celom gospodarczym, mogą one być jedynie ewentualnym efektem działalności spółdzielni. Istnienie spółdzielni mieszkaniowych jest doskonałym tego przykładem. Tyle dziś mówi się o tzw. patodeweloperce, o blokach mieszkalnych z „apartamentami”, które swoim standardem, a zwłaszcza metrażem, urągają elementarnej godności ludzkiej. A gdyby tak postawić na spółdzielczość? Być może to byłby dobry ruch w kierunku uniezależnienia się od aktualnych standardów rynkowych i budowania w zgodzie z oczekiwaniami i potrzebami przyszłych mieszkańców.

Niech ten artykuł będzie przyczynkiem do dalszych rozważań nad wartością idei spółdzielczej w XXI w., jej zastosowaniem oraz możliwościami. Ostatecznie, własność jest podstawą niezależności, a zatem kooperacja drobnych właścicieli to siła, która może skutecznie przeciwstawiać się dyktatowi wielkiej własności skupionej w rękach niewielu.

Bibliografia:

K. Boczar, Spółdzielczość. Problematyka społeczna i ekonomiczna, Warszawa 1986;

E. Pudełkiewicz, Spółdzielcze formy gospodarowania w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej;

https://web.archive.org/web/20140729073411/http://www.wne.sggw.pl/czasopisma/pdf/PEFIM_nr_51_2009_s259.pdf (dostęp z dn. 7.07.2023);

J. Gójski, Spółdzielczość. Zarys rozwoju historycznego, Warszawa 1961;

A. Romski, Spółdzielczość, socjalizm i Róża Luksemburg. Walka klas czy idealistyczny reformizm? [za:] https://czerwonyfront.org/spoldzielczosc-socjalizm-i-roza-luksemburg-walka-klas-czy-idealistyczny-reformizm/ (dostęp z dn. 7.07.2023);

Leon XIII, Rerum novarum, Warszawa 2001, ss. 8-11; Pius XI, Quadragesimo anno, Warszawa 2002;

J. Posadzy, Dystrybucjonizm – średniowieczna idea przyszłości [za:] https://myslkonserwatywna.pl/posadzy-dystrybucjonizm-sredniowieczna-idea-przyszlosci/ (dostęp z dn. 7.07.2023);

R. Łętocha, Początki „spółdzielczości katolickiej” na ziemiach polskich [za:] https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/63024/letocha_poczatki_spoldzielczosci_katolickiej_na_ziemiach_polskich_2017.pdf?sequence=1&isAllowed=y (dostęp z dn. 7.07.2023);

E. J. Jung, Władztwo miernot. Jego rozpad i zastąpienie przez Nowe Imperium, Kraków 2019;

Zakon o zadrugama [za:] https://narodne-novine.nn.hr/clanci/sluzbeni/1995_06_36_723.html (dostęp z dn. 21.07.2023);

R. Makłowicz, Odc. 55 – Mój winny półwysep [za:] https://www.youtube.com/watch?v=MAxZe3QONbM&list=PLpTn8onHfnD1xNbo0K5a75ffI93MLt4YH&index=23 (dostęp z dn. 7.07.2023);

 Więcej o problemach i wyzwaniach współczesnej chorwackiej spółdzielczości: J. Božić, A. Srbljinović, L. Lučan, CROATIAN CO-OPERATIVES’ STORY OF REVIVAL: OVERCOMING INTERNAL OBSTACLES [za:] https://hrcak.srce.hr/file/360577 (dostęp z dn. 21.07.2023).

 

Autor: Sebastian Bachmura

Powyższy tekst prezentuje opinię Autora. NIW-CRSO nie jest odpowiedzialny za sposób wykorzystania zawartych w nim informacji.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych na lata 2022-2033.